Wiedźmy na gigancie (Małgorzata Kursa)

By Miliony książek, miliony pomysłów - 02:30



TYTUŁ:                          Wiedźmy na gigancie
AUTOR:                         Małgorzata J. Kursa
WYDAWNICTWO:  Lucky
STRON:                         320

OPIS:
Personel świetnie prosperującej agencji literackiej TERCET, nazywany przez środowisko autorskie wiedźmami, popada w konflikt z początkującym autorem Adamem Grandzikiem. Ten poprzysięga zemstę. I oto podczas corocznych Imienin Jana Kochanowskiego organizowanych w Parku Krasińskich dochodzi do podejrzanych zgonów kilku znanych pisarek. Czy mają one coś wspólnego z zemstą upokorzonego autora? Dociekliwe wiedźmy przy pomocy swego ulubionego sekretarka zabierają się do rozwikłania tej zagadki. Czy uda im się znaleźć prawdziwego zabójcę, nim za morderstwo zostanie skazana niewinna osoba?




*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~



Delikatnie, już na samym początku ostrzegam, że będzie to chyba najkrótsza recenzja w historii tego bloga. Nie streszczam fabuły, nawet odrobinę - to co "najważniejsze" macie wyżej w opisie.
Niestety książka nie przemówiła do mnie kompletnie. Napisana być może dość lekko i fajnie, ale... no właśnie! Zaraz dowiecie się o co chodzi. 

Niestandardowo, zaczniemy od okładki. Ogółem fajna i na prawdę mi się podoba, ale bardziej pasuje do książki kucharskiej niż do "komedii kryminalnej/kryminału". Jednak jak wiadomo to treść jest najważniejsza, więc na niej powinniśmy się skupić.

I tu się zaczynają schody.

Staram się pominąć fakt, że z kryminałem książka nie ma według mnie wiele wspólnego. Czyta się ją naprawdę przyjemnie i nie znając blogowych kłótni zapewne bym ją tutaj wychwaliła, ale nie podoba mi się  (nazywając rzeczy wprost i po imieniu) obsmarowywanie przez autorkę kolegów i koleżanek "po fachu" wykorzystując sytuacje z blogowego i pisarskiego świata. 

Ja rozumiem, że można się czymś zainspirować, ale nie opisać sytuację, zmieniając jedynie imiona i nazwiska bohaterów. I to nawet tak nie do końca, ponieważ niektóre postacie mają personalia podobne do swoich "odzwierciedleń". 

Jeśli ktoś śledzi literacki "światek" będzie umiał rozpoznać  ukryte w postaciach, prawdziwe osoby (nie tylko autorów, ale także blogerów). Ja staram się nie zagłębiać w facebookowe kłótnie, więc nie znalazłam konkretnych, popartych znalezionymi przeze mnie faktami nawiązań do postaci, a nie chciałam snuć przypuszczeń (mimo, że swoje mam) i szukać problemów tam gdzie ich nie ma. Jednak bez kłopotu w Laurze Kapuścińskiej "odnalazłam" Beatę Głąb, a w Arkadiuszu Zimnym - Remigiusza Mroza, a także redaktorki portalu "Książka zamiast Kwiatka" w tytułowych wiedźmach .


Ogółem, dla czytelnika, który nie zna tych sytuacji z życia codziennego powieść fajna, dobrze i ciekawie napisana, zdecydowanie rozśmieszająca czytelnika. Ciekawie wykreowani bohaterowie i dość dobrze opisane dążenie niektórych ludzi do sukcesu - bezkompromisowe, dosłownie mówiąc "po trupach do celu". 



 Niestety słowa "fikcja literacka" nie są usprawiedliwieniem na wszystko. Są zasady i granice, które nie powinny zostać przekroczone. Obsmarowywanie w książce kolegów i koleżanek "po fachu" tłumacząc to "fikcją literacką" jest według mnie nieetyczne i kompletnie nie profesjonalne. Na prawdę współczuje autorom i blogerom, którzy "odnaleźli siebie" w tej książce, a autorce, na przekór, życzę, żeby nigdy nie spotkało jej nic podobnego.


Kto ma za sobą już lekturę? Napiszcie w komentarzach jakie są Wasze odczucia i czy wy znaleźliście w bohaterach nawiązanie do innych autorów/blogerów.

  • Udostepnij:

Podobne Posty

4 komentarze

  1. Zdecydowanie nie moja bajka...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dam sobie spokój, potyczki w świecie książki i do tego opisanie ich w książce to dla mnie dziecinada. Lidia P.

    OdpowiedzUsuń